Muniek i przyjaciele, Gdańsk, Teatr Szekspirowski, 12.02.2023 r.

Setlista:

1. Dookoła wieży (cover All Along The Watchtower)
2. 1996
3. Make war not love
4. Kalambury (na podstawie wiersza W.Broniewskiego)
5. Apaszem Stasiek Był
6. Pola
7. Pracuj albo głoduj
8. IV L.O.
9. Bóg
10. Ajrisz
11. Na bruku
12. I Love You
13. To wychowanie
14. Autobusy i tramwaje
15. King
16. Nie, nie, nie
17. Czasy nadchodzą nowe (cover Times they’re A-Changin’)

BIS

18. Banalny
19. Warszawa

Występem na prestiżowych deskach gdańskiego Teatru Szekspirowskiego Muniek i Przyjaciele rozpoczęli tegoroczne występy – w chwili pisania tego tekstu zaplanowano ich osiem, rozsianych do maja.

Teatr sam w sobie robi duże wrażenie – z zewnątrz jego walory budzą sporo, niekoniecznie pozytywnych, emocji, ale środek robi duże wrażenie – jest wygodnie, wciąż czuć też nowość, a nozdrza wyczuwają piękny zapach drewna. Teatr może nie pękał w szwach, ale na dole był komplet, były też dostawki. Pewne zaskoczenie stanowiła obecność wśród publiczności żony Muńka – Marty, której wokalista dedykował utwór Banalny wykonany na koniec ze stosowną dedykacją, będącą zarazem najbardziej wylewną wypowiedzią artysty tego wieczoru. 

Akustyka? Jak na instrumentarium akustycznie było głośno i soczyście, na początku wokal wydawał się aż nazbyt wyeksponowany, co jednak jeszcze lepiej pokazało, że Muniek wokalnie jest naprawdę w dobrej formie, co udowodnił, chociażby brawurowym wykonaniem końcówki Make War Not Love, bodaj jedynego nowego numeru wprowadzonego w repertuar. Staszczyk tu i ówdzie się gubił, co nieczęsto zdarzało mu się wcześniej, kilka razy zapomniał tekstu, czy nie był pewien melodii albo śpiewał za szybko. W mig nawiązywany kontakt wzrokowy z Jankiem Pęczakiem, a tego z Cezariuszem Kosmanem szybko powodował wdrożenie odpowiedniej korekty i kwestie te pozostały w zasadzie niezauważalne. 

Muniek z Jankiem i Cezarem koncertują razem już ponad cztery lata i znają się dobrze, do tego wciąż czuć między niby dobrą chemię. Ta przenosi się na publiczność, która szybko daje się porwać atmosferze. Utwory są dopracowane, ograne i wypadają w tych aranżacjach bardzo dobrze, o czym już pisałem przy okazji relacji z poprzednich występów. Osoby będące pierwszy raz na występie niewątpliwie dadzą się ponieść niezwykle sympatycznej, domowej, niezobowiązującej atmosferze, pozytywnym wibracjom znakomitego, sprawdzonego repertuaru – klasyki T.Love, świetne spolszczone wykonania evergreenów Boba Dylana, kapitalne Kalambury do wiersza Władysława Broniewskiego, hitowa solowa Pola i Apaszem Stasiek Był z czasów Szwagierkolaski. Są też Zabawki, które Muniek zapowiedział jako nowy numer, powstały jakiś rok temu, a przecież grali go już w 2018. 

Ja też bawiłem się doskonale, niemniej jednak mam drobne ale.

Po pierwsze – szkoda, że konferansjerka Muńka, choć sympatyczna, jest jakby coraz bardziej symboliczna, minimalistyczna. Ta formuła aż się prosi o więcej, ze dwa trzy zdania o tych mniej znanych utworach, jakieś anegdoty. A tak często między utworami zapada dosyć dziwna cisza, kiedy Janek z Cezarem stroją gitary, czy Janek ustawia sobie harmonijkę.

Nie sposób nie wytknąć też, że zespół od dłuższego czasu ogrywa tę samą setlistę. I już trzecia (a w zasadzie czwarta) wizyta w Trójmieście, wymagałaby jednak nieco większej odmiany repertuaru. Tu wiadomo – nigdy się wszystkich nie zadowoli, niemniej jednak sądzę że warto by tu co nieco namieszać.

Muniek i przyjaciele to świetna koncertowa formuła, która sprawdza się znakomicie i ma już swoją publiczność. Zaczęli z przytupem, w tym z dwoma nowymi numerami. Tym większa byłaby szkoda, jakby sprowadziło się to do rytualnego objazdu kraju z kanonicznym “the best of T.Love”.

Niezmiennie polecam.