Rob Halford – Wyznanie

Wyznanie
Rob Halford
Wydawnictwo SQN, 2021 (org. 2020)
4 out of 6 stars

Chcę być w Judas Priest tak długo, jak to możliwe. Śpiewanie zapewnia mi psychiczną ulgę, to mój cel, sens mojego życia. Czuję, że żyję w pełni, tylko wtedy, gdy stoję na scenie i występuję z Judas Priest. Odczuwam wtedy niesamowitą radość. Nic nie może się z tym równać. W wieku 80 lat chcę wciąż drzeć się w pieprzonym Painikillerze!

wyznaje pod koniec swojej autobiografii, w podsumowującym ją rozdziale Rob Halford.

(twórczość Judas Priest) to była – i wciąż jest – najważniejsza rzecz w moim życiu – pisze wcześniej.

I właśnie – czytając tę książkę nie mamy wątpliwości, że życie Roba Halforda kręci się całkowicie wokół Judas Priest. Jej rytm wyznaczają kolejne płyty i trasy koncertowe. A kiedy Roba na pokładzie Priest nie ma, skupia się on tylko na chęci powrotu.

Rozczarują się jednak ci, którzy liczą na to, że Halford odsłania tu nieznane fakty z życia zespołu czy przytacza ciekawostki na temat poszczególnych kompozycji czy płyt. Rytm pracy macierzystego zespołu całkowicie sterował ścieżkami życia Halforda, ale ten bardziej niż na pracy z Judas Priest, skupia się na swoim życiu uczuciowym i tym, co robił w przerwach między muzycznymi aktywnościami.

Na początku bardzo dużo możemy dowiedzieć się o jego rodzinie (potem wspominanej już jednak zdawkowo) i środowisku, w którym wzrastał.  Niezwykle sugestywnie wypowiada się o młodości w realiach przemysłowego Black Country,  można poczuć, jakby się tam było.

Z kolei w kontekście sesji nagraniowych poszczególnych płyt, dużo więcej tu o miejscach, gdzie się odbywały i historiach, które miały miejsce przy tej okazji, aniżeli o procesie twórczym czy pracy w studio. Najwięcej miejsca poświęca British Steel i pracy nad tym albumem w wiejskiej posiadłości Ringo Starra (kupionej wszak od Johna Lennona i Yoko Ono) i… Nostradamusowi, stając mocno w jego obronie. Dość zdawkowo opisuje poszczególne płyty, wyrywkowo wskazując fragmenty tekstów i utwory, z których jest szczególnie dumny. Kilka smaczków jednak się znajdzie.  Myślę, że nikogo nie zaskoczy prawdziwa historia Unleashed in the East, ale to o czym są teksty Jawbreaker czy Eat Me Alive może co niektórych delikatnie z(a)dziwić. Więcej tu ciekawych anegdotek pozamuzycznych, ot wspomnieć spotkania z Elżbietą II, Jimmym Pagem, Andym Warholem czy Madonną.

Rob pozostaje też niezwykle powściągliwy, jeśli chodzi o opisanie panujących w Judas Priest relacjach, nie mówiąc już o kolegach, z którymi spędził wszak większą część życia. W zasadzie  najwięcej możemy dowiedzieć się o “nowych” (i “obcych”), choć ewidentnie nie traktowanych, jak to ma miejsce w innych zespołach w tych sytuacjach – jako pracownicy  – Travisie i Faulknerze. W kontekście starej gwardii, Halford pozostaje zaskakująco lakoniczny, w zasadzie dowiadujemy się, że Tipton z Downingiem od pewnego momentu regularnie się kłócili oraz, że Ian Hill wiele lat spotykał się z siostrą Roba. Niezwykle groteskowe i wręcz nie do uwierzenia wydają się kulisy odejścia z Judas Priest, jak i podchody do powrotu. Halford tłumaczy pewne rzeczy swoim charakterem, unikaniem konfrontacji (wskazuje nam nawet źródła tej postawy), ale doprawdy ciężko w to wszystko uwierzyć. Szołbiznes…

Mnie najbardziej rozczarowało bardzo zdawkowe potraktowanie zespołu Halford, który wszak swoim debiutanckim Resurrection przywrócił nie tylko wokalistę na piedestał, ale i był jedną z ostatnich naprawdę wielkich płyt heavy metalowych. Nieco więcej przeczytamy o Fight czy 2wo.

Zatem – ci, którzy szukać będą przede wszystkim muzycznych inspiracji, źródeł, przemyśleń mogą być nieco rozczarowani. Niemniej jednak Halford zasadniczo nie omija żadnego z punktów swej biografii, którego na pewno będą ciekawi metalmaniacy. Zastępstwa Ozzy’ego na koncertach Black Sabbath, występ w filmie Spun, akcja z Axlem Rose na temat wyjechania motorem na scenę podczas Rock In Rio czy najdokładniej opisana kuriozalna sprawa sądowa o przyczynienie się do śmierci dwóch nastolatków słuchających Stained Class. Nie brakuje na szczęście poczucia humoru, są klasyczne zespołowe historie rodem ze Spinal Tap (patrz zwłaszcza występ w Toronto z 1991r.). I choć nikt z ekipy Judas Priest nie był tak przebojowy w dowcipach jak kolega z Birmingham, Tony Iommi, to mamy i tu kilka hotelowo – trasowych smaczków, jak chociażby numery Halforda z gaśnicą.

Skoro mniej tu o muzyce, czego dowiadujemy się o samym Robie? Ten odkrywa przed nami swoją wrażliwą stronę, odsłania się jako zwykły, wyważony, rozsądny facet, mający dystans do siebie, prowadzący proste życie, cieszący się codziennością. Przede wszystkim jednak opisuje nam jak wiele cierpienia przeżył, ukrywając przez lata swoją orientację seksualną. Jak bardzo trudne i upokarzające było funkcjonowanie w ukryciu, bo przecież był wokalistą światowej sławy zespołu metalowego, świata macho, a fani metalu nie słyną z tolerancji. Z jak wielką samotnością i niezgodą z samym sobą się mierzył. Jak dużą cenę za to płacił. To osobista droga przez cierpienia, uzależnienia, tragedie i upodlenia, aby w końcu uwolnić się, wyznać- w sumie dość przypadkowo – prawdę całemu światu i – co ważne – finalnie odnaleźć szczęście i zgodę z samym sobą, nie tracąc niczego, o co się obawiał. Ta droga przez walkę z samym sobą i światem wkoło, poszukiwanie samego siebie, porusza – próba samobójcza, odwyki, tragiczny koniec jednego ze związków…

Równolegle, Halford dość mocno odsłania przed nami swój intymny świat, nieskrępowanie i bezpruderyjnie zwierzając się z seksualnych aspektów swojego życia. Momentami wydaje się, że jest zbyt ekshibicjonistycznie i szczegółowo, choć pewne sprawy są ledwie zarysowane. Faktem jednak, że momentami przeciętny czytelnik może czuć się skrępowany czy nieco przytłoczony, przede wszystkim obszernością tematu i wnikliwością szczegółów, wystarczy spojrzeć na wymowne tytuły rozdziałów – Pomocna dłoń czy Chwała dziurom w ścianie…  Być może samemu autorowi takie wyznania, po latach ukrywania się, były potrzebne. Skądinąd, czytając o udziałach Halforda w marszach równości, jego trybie życia, widząc jego image koncertowy i nie tylko (koszulka na zdjęciu z Andym Warholem), czytając teksty części utworów (Raw Deal), nie do wiary, że orientacja seksualna Halforda tak długo była w świecie metalu tajemnicą i tematem tabu. Koniec końców – historia kończy się dobrze i dla wielu może być pokrzepiająca, inspirująca.

Książkę czyta się dobrze, jest napisana prostym, zwięzłym, ale nie potocznym językiem. Nie odnotowano tego, ale w jej tworzeniu pomagał ghost writer, dziennikarz muzyczny Ian Gittins, Anglik, który współpracował m.in. przy biografiach Nikkiego Sixxa, Carmine Appice’a, ale sam będący autorem wielu książek muzycznych. Miękka okładka, makulaturowy papier, trochę zdjęć w środku. Tłumaczenie jest generalnie dobre, choć czasami przydałyby się przypisy, ot chociażby przy jednym z ulubionych drinków młodości autora, winie jęczmiennym, które jest wszakże rodzajem mocnego piwa (brzmi jakby nie do było do czego się przyczepić, prawda?).