Queen – A Night at the Odeon

Virgin (2015)

5 out of 6 stars

To materiał zarejestrowany niemalże równo rok po bardzo dobrym koncercie w londyńskim Rainbow. I dokładnie jak tamten, oficjalnie wydany 40 lat po samym wydarzeniu – wcześniej stając się natomiast najpopularniejszym bootlegiem zespołu.

Jesteśmy w równie prestiżowej sali w Londynie, tym razem Hammersmith Apollo (dziś Eventim Apollo) w… wigilię 1975 roku. Po Ogre Battle Freddie wznosi w imieniu zespołu świąteczny toast, a życzenia przez niego i Rogera składane są też po In The Laps of Gods… Revisited. Nie powinniśmy się dziwić, wszak w zachodniej tradycji Christmas Eve nie obchodzi się w tak uroczysty sposób, jak w Polsce, jest to w zasadzie po prostu ostatni dzień przygotowań do właściwego Christmas Day. 

To, ile znaczy już w tym momencie Queen świadczy to, że koncert jest transmitowany na żywo w telewizji BBC2 – o 22:00 (w ramach programu The Old Grey Whistle Test), a na żądanie widzów były też emisje dodatkowe, także w radio. Gdzieś pod koniec występu Brian May wspomina, że to był świetny rok, koncertowali na całym świecie, ale jeszcze nigdy nie występowali dla tak dużej publiczności (3.5 tysiąca – w sumie o kilkaset więcej niż Rainbow Theatre, ale tym razem także bardzo duże audytorium w TV). 

Co zmieniło się w rok od koncertu w Rainbow? Bardzo dużo. Zespół od kilku tygodni miał swój numer 1 w postaci Bohemian Rhapsody, widać, że prezentowany materiał jest ograny i sprawdzony w boju, panowie emanują jeszcze większą pewnością siebie (wszyscy, nawet Deacon ostro przytupujący a to jedną a to drugą nogą), mamy też żywiołowo reagującą (i w przeciwieństwie do koncertu z Rainbow – pokazaną) publiczność, mamy dużo większy szoł na scenie, chociażby pod kątem świateł. Na koniec widzimy eksplozję baniek mydlanych, a na publiczność spadają balony i… dmuchane lalki. Uwagę oczywiście przykuwa Freddie, znów w makijażu i obcisłych kombinezonach, tym razem… z dużo większym dekoltem. Do publiczności zwraca się tradycyjnie, po swojemu – per darlings, sweeties czy beauties. Widzowie mają też darmowy strip-tease na bis, kiedy Freddie stopniowo zrzuca z siebie kimono podczas Big Spender, aby pozostać w krótkich spodenkach i w koszulce amerykańskiej firmy sprzątającej na bosaka zasuwać z rockandrollowymi standardami. No, ale wiadomo, że ekstrawagancki strój sceniczny to tylko doskonałe uzupełnienie, ale i odzwierciedlenie szołmeńskiej osobowości Freddiego, który magnetyzuje przede wszystkim znakomitym śpiewem i świetnym poruszaniem się po scenie. 

Warto zauważyć, że w stosunku do koncertów z 1974 r., praktycznie niewiele zmieniło się w setliście. Z nowej płyty słyszymy tylko… Bohemian Rhapsody, a oprócz tego pojawiło się jeszcze tylko Brighton Rock, ponownie nawiązując do koncertu z Rainbow – nie słyszymy za to Father to Son, Flick of the Wrist, In The Lap of The Gods, Seven Seas Of Rhye i Stone Cold Crazy.

Koncert jest muzycznie rewelacyjny i porywa od początkowych dźwięków Now I’m Here, z Freddiem pojawiającym się różnych miejscach sceny (początkowo widzimy tylko jego cień w pozycji z rękoma na biodrach wprost z teledysku Bohemian Rhapsody). Najlepszym momentem jest chyba medley, kiedy Freddie na dobre rozsiada się za fortepianem, tym razem rozpoczynający się od Bohemian Rhapsody. Co jeszcze? Rozśpiewane In The Laps of The Gods.. Revisited, jak zwykle dostojne White Queen. Ale świetnie wypadają też te ostrzejsze numery jak Liar czy Ogre Battle i rozimprowizowane klasyki na koniec – Big Spender, Jailhouse Rock, Stupid Cupid, Be Bop-A-Lula.

Gdzieś ze wspomnień i różnych wywiadów, po latach możemy dowiedzieć się, że Brian i Freddie, a przede wszystkim Roger byli tego dnia porządnie chorzy i koncert przejechali na adrenalinie. Kompletnie tego jednak po nich nie widać, wszyscy wydają się być w rewelacyjnej formie.

Telewizja ma swoje prawa, skąd koncert urywa się po godzinie, bo w programie było już zaplanowane co innego. W efekcie nie słyszymy drugiego bisu. Szkoda.

Jako dodatki dostajemy 20 minutowy, bardzo ciekawy wspomnieniowy wywiad z Brianem i Rogerem, przeprowadzony przez ówczesnego gospodarza The Old Grey Whistle Test, wzbogacony kilkoma materiałami z epoki. Możemy także obejrzeć trzy utwory z występów w Japonii z tego samego roku, gdzie możemy spotkać z jak ekstatycznym przyjęciem spotkał się zespół w Kraju Kwitnącej Wiśni.

 Rewelacyjny koncert.