Część I ‘92
1. Z Tobą na chacie
2. Złamane serce jest OK
3. Punk Fu
4. Wojny i noce
5. Metropolis
6. Ballada o niej
7. Dziewczyna Pop
Część II Pete Stop
8. Madison (feat. K. Sochacka)
9. Fifi Hollywood (feat. K. Sochacka)
10. Ballada Punk (Jak świry)
11. Malinowy chruśniak
12. Żółta taksówka (feat. Kukon)
13. Batman (feat. Kukon)
14. Nie dobiję się do Ciebie
15. Dziwna
Część III: Backdoor
16. TomYum
17. Szarówka
18. Bambi sarenka
19. Gdybym miała serce
20. Ballada znad rzeki
21. Laura (feat. Sokół)
22. Saloniki
23. Hej hej!
24. SUPRO
Bisy:
25. I Ciebie też, bardzo
26. Z Tobą na chacie
Bardzo dobry album Dziewczyna Pop zachęcił mnie do wybrania się na koncert Darii Zawiałow, która promuje go w trasie rozciągniętej na 5 miesięcy, ale liczącej zaledwie 7 koncertów w dużych halach, jak gdańsko-sopocka Ergo Arena, która solidnie wypełniła się tego dnia. Ogólnie – zestaw hal pierwszoligowy, wśród nich dwukrotnie Torwar, krakowska Tauron Arena, łódzka Atlas Arena czy wrocławska Hala Stulecia. Brawo!
Przyznam, że spodziewałem się nieco młodszej publiczności, tymczasem sala zdominowana była przez ekipy w wieku okołostudenckim. Ciekawe było też, że mimo, że rozpoczęcie koncertu opóźniło się o kilkanaście minut, publiczność niespecjalnie spieszyła się do wywoływania artystki, zajęta raczej sobą i rozmowami. Ożywiła się, gdy zgasło światło, na telebimach umieszczonych po obu stronach sceny ruszyło odliczanie i usłyszeliśmy rytmiczną zapowiedź Z tobą na chacie. Na szczęście, kiedy już ruszyło, publika reagowała niezwykle żywiołowo.
Początek koncertu znakomity. Dwa pierwsze numery porwały. Energicznie, z ikrą, choć dosyć… cicho, z nienależytą mocą gitar. Z przodu, od początku emanująca szerokim uśmiechem i dobrą energią, gwiazda wieczoru, obok niej dwóch gitarzystów – Kacper Stolarczyk i Szymon Padurzyński, a na piętrowym podeście sekcja rytmiczna – Kush i Łukasz Dmochewicz z klawiszowcem Tomaszem Brzozowskim. Z tyłu spory telebim z wizualizacjami, a wspomniane wcześniej dwa po bokach prezentowały zbliżenia tego, co działo się na scenie.
Dobry początek został nagle przerwany krótkim filmikiem prezentujący fragmenty z pobytu artystki w USA, gdzie kręciła teledyski i robiła sesje zdjęciowe dołączane do nowej płyty. Dynamika trochę siadła. Jak się okazało – idąc za konceptem wdrożonym na ostatniej płycie – koncert został podzielony na 3 sekcje, różniące się przede wszystkim tematyką tekstów, ale i też wizualizacjami. Każdą z nich rozpoczynała krótka przerwa na filmiki – impresje, fragmenty wspomnianych teledysków i sesji zdjęciowych, a pomiędzy nich wrzucone krótkie sytuacyjne wypowiedzi koszalinianki, w których górowało przede wszystkim całe spektrum przekleństw. Dla mnie te słabe filmiki psuły energię i rytm koncertu, ale słuchając reakcji wokoło – podobało się. Do tego odciągały uwagę publiczności od manewrów scenicznych, gdzie pozostając w klimacie gwieździstego sztandaru, po bokach sceny wraz z płynącym czasem pojawiały się palmy, sygnalizator świetlny, drogowskazy czy w końcu samochód, a każdą część Daria zaczynała śpiewać w innym miejscu.
To co na pewno rzucało się w oczy to, że te filmy i pewna rola, wizerunek którą Zawiałow przyjęła przy okazji ostatniej płyty, kontrastowały z tym co widzieliśmy na scenie. Pozbawiona pazura, sympatyczna i ułożona (wiem, że tu są dzieci), ale wdzięczna konferansjerka odbiegała od budowanego wizerunku. Wokalistka śpiewała dobrze, występowała z naturalnym luzem i uśmiechem, natomiast pomiędzy utworami, wraz z trwaniem koncertu pojawiało się u niej coraz więcej wzruszenia, silnych emocji, a i jakby mniej pewności siebie.
Rodzina na widowni (wymienieni zostali siostra, dziadek i ciocia), liczni goście (zapowiedziana z wyraźnym wzruszeniem Kaśka Sochacka, ale też Kukon i Sokół), wspomnienia z Gdańska, gdzie wiele lat wcześniej debiutowała jako support, w końcu entuzjastyczne przyjęcie widowni, doprowadziły koniec końców do kumulacji emocji i dłuższej przerwy po utworze Bambi Sarenka, gdzie mocno poruszona Zawiałow najpierw dziękowała zgromadzonym łamiącym się głosem, potem głosu jej ewidentnie zabrakło i w końcu się rozpłakała. Artystka mogła liczyć na zgromadzoną publiczność (niekoniecznie na kolegów z zespołu, skupionych na robieniu sytuacyjnych zdjęć swoimi telefonami) i zgrabnie się pozbierała, zaczynając od przeprosin, a potem konstatacji, że przecież w okazywaniu emocji nie ma nic złego. Swoją wrażliwością i szczerością na pewno kupiła publiczność. Potem było nawet nieco kokietowania, ale łzy i emocje wróciły podczas wykonanej z wielkim trudem, momentami łamiącym się głosem, osobistej Ballady znad rzeki.
Wracając do samej muzyki, pop rockowy repertuar w mniej elektronicznej, a bardziej rockowej odsłonie, służył przede wszystkim utworom z nowej płyty, odegranej niemalże w całości, a już zwłaszcza w kontekście perkusji. Szkoda tylko, że jak już wspomniałem, gitary były nazbyt wyciszone, co szczególnie bolało, gdy po wiosło sięgała sama Zawiałow – trzy gitary nie dostały jednak od nagłośnieniowca właściwej mocy.
Goście? Najlepsza oczywiście Sochacka, zwłaszcza w swoim Madison. Słabo wypadł Kukon, którego występ był dla mnie zgrzytem, nieco lepiej – pewnie ze względu na lepszy utwór do wykonania – wypadł Sokół. Wszyscy myśleli, że tenże wystąpi w czasie zagranego chwilę później Supro wykonując partię Taco Hemingwaya, ale nieoczekiwania utwór wykonała sama Daria ze zmienioną drugą zwrotką i prezentacją zespołu w dalszej części. Z numerów z poprzednich albumów najciekawsze były dla mnie Żółta taksówka, Malinowy chruśniak, Hej, Hej. Ogólnie – druga połowa drugiej części i początek trzeciej wypadły dość niemrawo, spokojnie można było z setu wyciąć 2-3 utwory.
Na bis poszło chyba najgoręcej tego wieczoru przyjęte I Ciebie też, bardzo i spinające klamrą zagrane przecież też na początek Z tobą na chacie.
Koncert życia – podsumowała artystka. Na pewno występ ten pozostanie w jej pamięci na długo. Również słuchacze mieli okazję poczuć nieczęstą dawkę szczerych emocji ze sceny. Muzycznie – więcej niż solidny pop rock na poziomie. Tak trzymać!